Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Do końca życia będę dziękować Bogu, że Cię mam - napisała. Gąska wbiła też szpilę Rozenkowi, bo to właśnie Konrada nazwała swoją pierwszą prawdziwą miłością (czyżby zapomniała o okładce "Gali"?). Jesteś moją pierwszą prawdziwą miłością.
Wyszukiwarka: jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało - myśli - Cytaty.info. Paaaulina16 Myśl. 25 maja 2014 roku, godz. 00:14 886. nienawidze deszczu. w każdej kropli dostrzegam odbicie wszystkiego co mnie w życiu spotkało złego.
Każdego lata złoci Twoją skórę skórę słońce. Każdego lata będziesz wracać do mnie. Lecz w snach. Przyprószy nam włosy starości smutny wiatr. I wspomnisz chłopaka z beztroskich dawnych lat. [Chorus] Co życzył Ci. Wszystkiego najlepszego, najlepszego. Życzę ci wszystkiego najlepszego.
no właśnie, przeczytałam od jednej dziewczyny że ludzie planują sylwestra… a ja żyję świętami tylko. nie mam wizji narazie na to co będzie dalej. 9 @adorowana
Jesteś dla mnie bardzo ważna i tego co do Ciebie czuję nie można pojąć ludzkim umysłem. To jest silniejsze ode mnie, jeszcze trochę i prawdopodobnie bym wybuchł. Nadziejka, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nie liczy się siatkówka, żaden medal na miarę Igrzysk Olimpijskich, bo wygrałem najcenniejszą osobę tego świata.
"Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało". Historia miłości Bartosza Kurka i jego żony Anny; 11 września zakończyły się mistrzostwa świata, na których Biało-Czerwoni wywalczyli srebrny medal. Lada moment wystartuje PlusLiga, w której zobaczymy dwunastu wicemistrzów świata.
cZNUNK. Przyczyn występowania odstających uszu należy wypatrywać przede wszystkim w genetyce, gdyż wygląd małżowiny usznej najczęściej dziedziczymy po rodzicach. Jeżeli u któregoś z rodziców występuje defekt w postaci odstających uszu, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że i u dziecka uszy będą miały właśnie taką budowę. O odstających uszach mówimy, kiedy ich odległość od głowy wynosi więcej niż dwa centymetry. W większości przypadków powód odstawania koniuszków małżowiny usznej leży w niewłaściwie wykształconej grobelce, czyli wypukłej części chrząstki, za którą małżowina zagina się w kierunku czaszki. Czasem grobelka w ogóle się nie wykształci, a jej brak powoduje, że ucho wygina się na zewnątrz. „Wada ta może występować po obu, ale i też tylko po jednej stronie, w różnym stopniu odkształcając małżowinę uszną – od niewielkiego odstawania górnego bieguna, aż po całkowicie płaskie uszy” – precyzuje dr Marek Muraszko, chirurg z wieloletnim doświadczeniem (więcej lekarzy chirurgów znajdziesz tutaj: ). Przyczyną odstających uszu może być ich zbyt duży rozmiar bądź nieprawidłowe zagięcie jeszcze w łonie matki, dlatego to, że noworodek przyszedł na świat z odstającymi uszami, jeszcze o niczym nie przesądza. Może się bowiem zdarzyć, że defekt zniknie samoistnie po jakimś czasie. Dla większości rodziców dziecko z nawet najbardziej odstającymi uszami będzie piękne i wyjątkowe. Problemy mogą zacząć się, gdy najmłodsi spotkają się w grupie przedszkolnej czy podczas zabawy na placu zabaw, a inne dzieci wypomną mu jego wadę. Rówieśnicy czasem bywają bezlitośni, wytykając innym ich defekty i naśmiewając się z charakterystycznego wyglądu. Sam wygląd odstających uszu nie jest problemem, a raczej cechą charakterystyczną danej osoby, jednak ciężko to wytłumaczyć dziecku, które z powodu swoich uszu cierpi, gdyż jest wyśmiewane i szykanowane przez rówieśników. W okresie dojrzewania problem często pogłębia się, gdyż młody człowiek wkracza w okres buntu. Nastolatki nierzadko wykazują tendencje do nadmiernego przejmowania się swoim wyglądem i krytykowania własnej osoby. Odstające uszy są źródłem frustracji nie tylko dla młodych dziewcząt, ale także dorastających chłopców. Kobiety mają tę przewagę nad mężczyznami, że zawsze mogą zasłonić defekt włosami czy opaską, natomiast u mężczyzn charakterystyczny wygląd uszu jest bardziej widoczny ze względu na krótką fryzurę. Część osób z czasem akceptuje swój kształt uszu, jednak nie wszyscy potrafią poradzić sobie z kompleksem będąc już w życiu dorosłym. Odstające uszy są dla nich przyczyną wszelkich niepowodzeń, braku pewności siebie i wstydu. Plastyczna korekcja uszu jednym skutecznym sposobem na pozbycie się defektu Korekcja odstających uszu obrosła w wiele mitów. Rodzice przekonują się nawzajem, że pomocne mogą okazać się specjalne opaski uciskowe czy plastry, które wpłyną na zmianę kształtu oraz wyglądu uszu, tymczasem jedynym sposobem na pozbycie się tego problemu estetycznego jest operacyjna korekcja uszu, czyli otoplastyka. Zabieg może być wykonywany zarówno u dzieci, jak i dorosłych. Zobacz efekty foto 1 , foto 2 , foto 3 To stosunkowo prosta i mała inwazyjna procedura, polegająca na wykonaniu precyzyjnych nacięć skóry o kształcie elipsy na tylnej części małżowiny etapem zabiegu jest odpreparowanie skóry w taki sposób, aby odkryć chrząstkę małżowiny. Odsłonięte chrząstki podlegają modelowaniu, są wyginane do tyłu bądź nacinane. Po zabiegu głowę pacjenta zawija się bandażem elastycznym, co sprzyja kształtowaniu się małżowin usznych. Sam zabieg jest bezbolesny, jednak przez pierwsze trzy dni po wykonaniu otoplastyki pacjenci mogą odczuwać pieczenie i ciągnięcie ranek. Normalne są również dolegliwości bólowe, które łatwo i szybko można uśmierzyć poprzez zażycie farmakologicznych środków przeciwbólowych. Otoplastyka nie jest zabiegiem wymagającym długiego okresu rekonwalescencji, bywa natomiast jedynym sposobem na pozbycie się kompleksów, z którymi wiele osób boryka się przez całe życie.
*CHARLIE* Obudziliśmy się w dobrych humorach. Ogarneliśmy się i zeszliśmy na dół, gdzie w salonie siedziała moja mama. Pewnie wróciła późno, bo nawet nie usłyszałem. -Jak tam wieczór? -zapytała. Usiadłem na kanapie obok mojej mamy, a brunetka na moich kolanach, opierają głowę na mojej szyi. -Było wspaniale. -odpowiedziała uśmiechnięta dziewczyna i pocałowała mnie w policzek. Zadzwonił mój telefon, który odebrałem. -Alex dzwoniła, powiedziała żebyśmy do niej przyszli. -Okej, a o której? -Około wstała z moich kolan. -Ej jest 10. Muszę już iść. Muszę posprzątać, zadzwonić do Camerona... -Spokojnie masz jeszcze 6godzin -zaśmiałem się. -Tylko 6 godzin .- oznajmiła. Cała Kate. Wszyscy ci, którzy jej nie znają myślą, że jest zbuntowana nastolatką, która myśli tylko o imprezach i ma gdzieś zasady. W rzeczywistości jest pilną uczennicą, robi wszytko o co poprosi ją mama, a o przyjaciół dba bardziej niż o siebie. Mogę się założyć, że gdybym, ja czy Leo zadzwonili do niej o 3 w nocy przyjście do nas zajęło by jej 5minut. Taka jest Kate, którą kocham nad życie. -Odprowadzę cię. -powiedziałem i chciałem iść na górę żeby się przebrać. -Dziękuję, ale nie mam czasu. -uśmiechnęłam się i pocałowała mnie w usta a moją mamę przytuliła. Nim się obejrzałem już jej nie było. -Eh żebyś ty się tak spieszył do domu sprzątać. -skomentowała mama. -Chyba się nie doczekasz. -uśmiechnąłem się ironicznie. -Mam nadzieję że Kate cię zmotywuje. -Haha mamo ona wie, że to jest niemożliwe. -To opowiadaj jak tam wasza kolacja. -siedzieliśmy w salonie i opowiadałem o wczorajszej randce. Oczywiście pomijając nasz pierwszy raz. Moja mama uwielbia Kate i zawszę mówi mi, że jestem szczęściarzem i nie mogę tego spieprzyć. *KATE* Gdy przyszłam do domu, zrobiłam to co miałam zrobić, rozmawiałam z Cameronem ponad godzinę. Bylo po 15 gdy drzwi od mojego pokoju otworzyły się a w nich stał nie kto inny tylko Leondre Devries. -Mówiłam ci ze sto razy, że się puka! -krzyknęłam i rzuciłam w niego poduszką. Zaśmiałam się a on był poważny. -Czemu się nie śmiejesz jak zawszę? -zapytałam bo to faktycznie było dziwne. Kto jak kto ale on nie potrafi być poważny. Mogę się założyć, że nawet na pogrzebie znalazł by powód do śmiechu. Przyjrzałam mu się. Wyglądał...nie tak jak zawsze. Zazwyczaj chodził w bluzach, jakiś t-shirtach i zwykłych sposobach. Teraz jego włosy były idealnie ułożone, nie miał bluzy tylko koszule i czarne zwezane spodnie. Wiedziałam, że nie przyszedł by spędzić ze mną czas, bo zawsze siedzieliśmy w dresach przed telewizorem. do mnie i pocałował w policzek, poczym usiadł obok na łóżku. Zamknęłam laptopa. -Coś się stało? -Muszę ci coś już wiedziałam o co chodzi. -Dziś masz randkę z Amanda? -zapytałam prosto z mostu. Brunet spojrzał na mnie zdziwiony. -Charlie ci powiedział, prawda? -Tak...Leondre wiesz zrobiło mi się wtedy smutno. Jesteśmy przyjaciółmi a ty mi nie mówisz mi takich rzeczy... -Tak, wiem przepraszam. Wiem, że mogę ci o wszystkim powiedzieć, tak jak ty dla mnie ,ale wiem, że nie lubisz Amandy więc nic nie mówiłem. -Słuchaj Leondre, może to być Amanda, jak dla mnie możesz być nawet gejem. -chłopak się w końcu zaśmiał. -We wszystkim co robisz będę cię wspierać. Na tym polega przyjaźń. Jezeli ty jesteś szczęśliwy, ja jestem szczęśliwa. Ty płaczesz ja płacze. Ty skaczesz z mostu, a ja biorę łódkę i płynę ratować twoja upośledzona dupe. -uśmiechnęłam się a on zaśmiał. -Jestes najlepszą przyjaciółka na świecie. -powiedział i mnie przytulił. - A ty najlepszym przyjacielem. -Dobra to teraz powiedz mi co mam robić. -odsuneliśmy się i usiedliśmy na przeciwko siebie. -Bądź sobą. Jeżeli sie nie zakocha w tobie od razu to musi być z nią coś nie tak. -Hahaha mówię serio. -No nie wiem, a gdzie idziecie? -To pierwsza randka, więc połazimy po parku, a potem pójdziemy coś zjeść. -oznajmił. -To dobry pomysł. Bałam się, że zabierzesz ją do kina. -Hahah Kate milion razy mi o tym mówiłaś. NA PIERWSZEJ RANDCE TRZEBA SIĘ POZNAĆ! -Myślałam, że mnie nie słuchałeś. -Nie no, to akurat jest trafna myśl. Niby uczę się z Amanda 3lata, ale nie rozmawialiśmy wcześniej. Więc musimy bo ona jest idiotką. Pomyślałam, ale zachowałam to dla siebie. -Dobra, więc możesz kupić jej kwiaty. Dziewczyny lubią kwiaty. Może jakiś bukiet żeby był inny niż wszystkie. -Bukiet, inny niż wszystkie. -powtarzał jakby chciał zapisać w pamięci. -Powiedz, że wygląda pięknie. I pokaż jej, że interesuje cię co robi w wolnym czasie, czym się interesuję. -Na prawdę mnie to interesuje, więc to nie będzie trudne. -No właśnie, otwieraj jej drzwi... Z resztą po co ja ci to mówię. Zawsze to robisz. -uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. -Ale niech się nie czuje jak na przesłuchaniu. Opowiadaj jej o sobie. Ja lubię słuchać, a jestem dziewczyną...-zasmielismy się. -Bądź sobą a na pewno będzie twoja. -uśmiechnęłam się pokrzepiająco i przeczesałam ręka jego włosy. -Dziękuję Kate. -powiedział, mocno mnie przytulił i pocałował w glowe. Szczerze to uważam że Leondre byłby idealnym chłopakiem. Jest czuły, dobrze wychowany, umie wysłuchać, zawsze doradzi i pomoże. CHŁOPAK IDEALNY. Siedzieliśmy jeszcze trochę, napisałam do Alex, że się trochę spóźnię, bo Leondre miał swoją randkę o 17, więc wyszedł ode mnie po się i poszłam na autobus. Charlie już u niej jest. Dom Alex jest nie duży, ma piękny zielony kolor. Weszłam na jej posiadłość i... Zobaczyłam Charliego z jakaś blondynką. O co chodzi. Ona stała na deskorolce, jedna reke trzymała w okolicy jego żeber a druga na ramieniu. On trzymał ją za ramiona. Uczył ją jeździć. Byli dość blisko siebie. Podeszłam bliżej. Charlie sie szeroko uśmiechnął gdy mnie zobaczył. Dalej stali w tej samej pozycji. -Cześć kochanie. -powiedział uśmiechnięty blondyn. -To jest Cece, koleżanka Alex. A to moja dziewczyna Kate. -ostatnie słowa powiedział z dumą. -Cześć -uśmiechnęłam się i wyciągnęłam dłoń w stronę dziewczyny. -Przepraszam, ale muszę się trzymać Charliego. -powiedziała z przekąsem, a ja schowałam dłoń. Patrz bo sie kurwa zabijesz. Nic już nie powiedziałam i poszłam do domu Alex. Drzwi były otwarte. -Heej. -powiedziałam gdy weszłam do środka. Alex i Matt stali przy oknie i obserwowali Charliego i tą blondynę. -Cześć. Nic nie zrobisz? -zapytała Alex pokazując ręka w stronę okna. -Co mam zrobić? Charlie uczy twoją koleżankę spojrzałam na Matta i oboje zaczęliśmy się śmiać, nie mam pojęcia dlaczego. Alex patrzyła na nas marszcząc brwi. -Po pierwsze to nie moja koleżanka a po drugie zobacz jak ona na niego patrzy. Śmieje się jak głupia, mało tego ONA GO DOTYKA. -podkreśliła ostanie słowa. Podeszłam do okna. Faktycznie wyglądało to nie fajnie. Dziewczyna ma ładna figurę, jest chudsza ode mnie. Ma jasne blond włosy i... Jest ładna. -Kto to jest? -zapytałam poważnie, nie odrywajac od nich wzroku. -No w końcu sie ogarnęłaś. -westchnęła Alex. -Mój boże, czemu ja muszę tego słuchać. -skomentował Matt, jego dziewczyna spiorunowała go wzrokiem, a ja sie zaśmiałam. -To córka, przyjaciela mojego ojca. Niedawno zamieszkała w naszym mieście ze swoim tatą, jej rodzice są rozwiedzeni, i nie zna tu nikogo. Mój ojciec poprosił mnie żebym przedstawiła jej znajomych i pokazała miasto. -wytłumaczyła blondynka, a ja próbowałam ogarnąć to jakoś w mojej głowie. -No i nie zapomnij o tym, że spodobał się jej Lenehan. -dodał Matt, a Alex szturchnela go ramieniem. -Okej. -powiedziałam krótko. Oboje patrzyli na mnie wielkimi oczami. -Kate, wszystko w porządku? -zapytał chłopak. -Dajcie spokój. Charlie mnie kocha i choćby nie wiem jak ta cała Cece się starała on nawet nie pomyśli o niej w żaden inny sposób niż o koleżance. -Że co....?! -zapytali oboje. Zaśmiałam się. -Słuchajcie. Wiem, że Charlie mnie kocha i nigdy by mnie nie zdradził. -uśmiechnęłam się. -No, w sumie to tak. Uważam że jesteście parą idealną. -stwierdziła blondynka. -A słyszałem, że ty i Charlie mieliście randkę. -oboje uśmiechnęli się znacząco. -Tak wiecie, kolacja, romantyczna atmosfera, było fantastycznie... -Tak, Charlie nam opowiadał. -chyba się zarumieniłam. On im chyba nie powiedział,prawda? -No więc... Ta blondi nie jest moim zagrożeniem. -Może napijemy się wina? -zaproponował Matt. Przyniósł czerwone wino i usiedliśmy na kanapie. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Po dłuższym czasie przyszedł Charlie z Cece. -O jak tu wesoło. -stwierdził mój chłopak. Nalał dziewczynie i sobie wina. Pociągnął mnie za rękę żebym wstała. Zajął moje miejsce i przyciągnął mnie na swoje kolana. Posłałam zwycięski uśmiech Alex. Matt się zaśmiał - O co chodzi? -Nic. -odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. Widziałam zazdrosna minę Cece. W sumie to się jej nie dziwię, że spodobał się jej mój Charlie, ale niech trzyma ręce przy sobie, bo może je stracić. Resztę wieczoru spędziliśmy śmiejąc się i rozmawiając na luźne tematy. Trochę wypiliśmy, więc dobry humor nam dopisywał. Charlie nie ma nic przeciwko, jeżeli pije alkohol przy nim, w odpowiedniej ilości. *LEO* Zrobiłem tak, jak kazała Kate, poszedłem do kwiaciarni i kupiłem bukiet kwiatów. Nie znam sie na tym, ale myślę, że jest okej. Zrobiłem zdjęcie, żeby później pokazać Kate. Pochwale się jaki to ze mnie romantyk. Zadzwoniłem dzwonkiem do domu Amandy. Otworzyła mi drzwi, wszystko pięknie, ładnie, podziękowała za kwiaty, które zaniosła do domu i poszliśmy w stronę parku. Amandzie buzia się nie zamykała, wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że mówiła głównie o tym co robiła z wlosami, paznokciami i gdzie to i za ile kupuje ubrania. Po godzinie słuchania tych dziwnych i niezrozumiałych dla mnie rzeczy miałem ochotę stamtąd uciec. Boże jakim cudem ona mi się podobała. Owszem jest bardzo ładna, ale mamy zupełnie inne charaktery. Gdy usiedliśmy w pizzerii, moja znajoma powiedziała że mogę ja wybrać, bo jej jest wszystko jedno. Posłuchałem jej i wybrałem jakaś pizze i napoje. Znowu się zaczęło, dowiedziałem się, że Amanda jest na diecie. Osobiście uważam że nie potrzebnie, bo z jej figurą jest wszystko okej. Czy ona nie mogła powiedzieć tego wcześniej. Nie mogłem wytrzymać już jej gadania. Jeszcze nigdy nie poznałem osoby tak zaparzonej w siebie. W końcu się zmęczyłem sytuacją, przeprosiłem ją i poszedłem do toalety. Zadzwoniłem do Kate, cholera poczta głosowa. -Kate, dzięki, że odbierasz, gdy potrzebuję pomocy-powiedziałem z sarkazmem- Eh jak to odsluchasz już będzie za późno... Nienawidzę cię i tego, że zawsze masz rację. Twój kochany Leondre .-zostawiłem jej wiadomość i wróciłem do mojej,, randki,,. Było mi głupio jeść przy Amandzie więc postanowiłem ją odprowadzić do domu. TO BYŁ NAJGORSZY BŁĄD W MOIM ŻYCIU: ZAPROSIŁA MNIE DO ŚRODKA. Przeklinam moje dobre wychowanie, które nie pozwoliło mi odmówić. *CHARLIE * Z Kate postanowiliśmy wrócić piechotą, wypiliśmy nie dużo, ale jakby nasze mamy dowiedziały się że coś piliśmy to byłaby wojna. Jest po 21 szliśmy przez centrum trzymając się za ręce. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. -Kate kochasz mnie? -zapytałem i zatrzymałem się. Dziewczyna zbizyla się do mnie, uśmiechnęła się i pocałowała w usta. -Najbardziej na świecie. -Mam pomysł. -oznajmiłem i spojrzałem na drzwi obok. -Chyba sobie żartujesz... -Nie Kate. Jestem śmiertelnie poważny. -na początku patrzyła na mnie poważnie ale po chwili uśmiechnęła się. I razem weszliśmy do pomieszczenia. *KATE* Zadowoleni z siebie poszliśmy do domu mojego chłopaka. Weszliśmy dośrodka i zdjelismy buty. Śmiejąc się weszliśmy do kuchni połączonej z jadalnia z mysla zjedzenia czegoś. W jadalni siedzieli Victoria, Pani Karen, moja mama i Leondre. -O cześć. -przywitał się blondyn a ja się uśmiechnęłam. -O mój Boże. Co wy macie na rękach?!-zapytał Leo. -No wiecie... -Charlie podrapał się po karku. -Kate, czy to tatuaż? -zapytała moja mama. Tak razem z Charliem zrobiliśmy sobie tatuaże. Leo się podobały. Naszym mamom w sumie też, ale były jakoś tak sceptycznie nastawione. I oczywiście zaczęły gadać że jesteśmy za młodzi, a dokładnie to ja, i że zostanie nam to do końca życia. Blablabla. -Jak tam randka z Amanda? -zapytałam Leondre, który siedział podpierając policzek na ręku i dłubałam w cieście. Nasze mamy zaczęły się śmiać. -To była najgorsza pierwsza randka w moim życiu... -Kate następnym razem weź telefon. -dodała pani Victoria. -Dzwoniłem do ciebie żebyś mi pomogła jakoś sie wydostać z tego piekla. -zasmielismy się Cały czas gadała o sobie. Nawet nie o sobie, tylko o swoich włosach i paznokciach. Już wiem co to balejaż. - znowu wybuchliśmy śmiechem. -Oj Leo, masz jeszcze czas... -pocieszyła go mama. -Tak, poczekam aż Kate znudzi się Charliem. -zazartowal. -Możesz sobie pomarzyć stary... -skomentował blondyn. Resztę wieczoru spędziliśmy na śmianiu się i rozmowach. Wszyscy sie przyglądali naszym tatuażom. We trójkę poszliśmy na górę, do pokoju mojego chłopaka. -Co wam strzeliło do glowy z tym tatuażem? -zapytał brunet przyglądając się im już poraz setny. -Spontan. -odpowiedział Charlie. -Wiecie, że tego nie zmyje się woda? -Śmieszne. -Leondre jesteśmy świadomi, że zostanie nam to do konca zycia. -Jesteście niepełnoletni, kto wam to zrobił? -Weszliśmy do lokalu i okazało się że to dobry znajomy Rusha i Kate go zna. Zrobił nam bez problemu i zapłaciliśmy praktycznie grosze. -oznajmił Charlie zmieniając mi opatrunek. Potem ja zmieniłam jego opatrunek i wróciliśmy z mamą do domu. -Kate bardzo cieszę się z twojego szczęścia, ale wiesz jakie jest życie raz z górki a raz pod górkę... Jesteście ze sobą kilka miesięcy, nie sądzisz... -zaczęła temat mama gdy byłyśmy już w domu, przerwałam jej. -Nie mamo, nie sądzę. Jestem z Charliem szczęśliwa, traktujemy nasz związek poważnie i tyle. Nie zaczynaj więcej tego tematu. -powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Była trochę nie miła, ale zdenerwowałam się. Jesteśmy szczęśliwi, nasz związek jest idealny i nie mam zamiaru słuchać pesymistycznego myślenia mojej matki. To że jej się w życiu nie powiodło nie znaczy że mnie spotka to samo. Charlie mnie kocha i nigdy nie zachowałby się jak mój ojciec. Zadzwoniłam do Camerona i oczywiście powiedziałam mu o tatuażu. Jak to on zaczął się śmiać. Wiem, że nie lubi Charliego, zawsze ocenia kogoś zanim go pozna, ale co zrobisz. Wie, że jestem szczęśliwa i to mu wystarczy. Kazał wyslac mu zdjęcie. Zrobiłam to i poszłam spać.
Z szerokim uśmiechem ukłoniłam się publiczności, zostając nagrodzona gromkimi brawami. Wzrokiem odszukałam najważniejszą osobę, która klaskała na stojąco. Tradycyjnie Alvaro puścił mi oczko, co przyjęłam radosnym śmiechem. Ujęłam dłonie moich koleżanek, po czym raz jeszcze ukłoniłyśmy się wszystkim. Bożonarodzeniowe przedstawienie okazało się być sukcesem. Już tydzień temu zostały wykupione ostatnie bilety! Na całe szczęście, razem z Abril zaopatrzyłyśmy swoich najbliższych w wejściówki dużo wcześniej. Nawet Saul poprosił mnie o dwie dodatkowe dla swoich rodziców, którzy byli bardzo zainteresowani moim występem. Pospiesznie udałam się do garderoby, ciągnąc za sobą Abril. Chciałam jak najprędzej znaleźć się w ramionach jej brata, którego nie widziałam całe dwa dni! Jednak przede mną całe święta w jego towarzystwie. Dzisiaj mieliśmy się udać do moich rodziców na świąteczną kolację, podczas której moja rodzicielka miała go oficjalnie poznać. A jutro? Poczułam się doceniona, gdy mama Alvaro osobiście do mnie zadzwoniła, zapraszając do San Sebastian. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Mój wyjazd, o którym nadal nie wiedział Odriozola. To śmieszne, ale zawsze gdy otwierałam usta, aby go o tym poinformować, traciłam całkowitą odwagę. Przeciągałam to bezlitośnie w czasie, mając co raz mniej czasu. - Na pewno jutro z nim przyjedziesz? - zapytała Abril, gdy opuszczałyśmy garderobę. - Oczywiście. - posłałam jej uśmiech. Dziewczyna przytuliła się do mnie radośnie, po czym pobiegła w stronę rodziny, która stała niedaleko. Miałam zamiar przywitać się z rodzicami Alvaro, jednak wpadłam niespodziewanie w ramiona Emilio. Wyściskał mnie za wszystkie czasy, po czym zaprowadził do najbliższych. - Byłaś wspaniała jak zawsze. - mama wycałowała moje policzki oraz czoło, po czym przytuliła do siebie wzruszona. - Moja malutka balerina. - Oj już nie taka malutka. - zauważył tata, obejmując nas obie. - Jest i zawsze będzie. - mruknęła niezawodna Sonia Gonzalez, rozbawiając mnie. - Nasz najmłodszy promyczek. - pogładziła mnie z czułością. Z uśmiechem podeszłam do Leire, która również wyciągnęła do mnie swoje ramiona. Zaśmiałam się, czując najsłodszą pod słońcem przeszkodzę pomiędzy nami, a mianowicie lekko już wystający brzuszek. - A Tobie się podobało, kruszynko? - dotknęłam go ostrożnie. - Bom Bom lubi klasyczną muzykę, więc na pewno. - wyszczerzył się Saul. Leire uniosła oczy ku górze, po czym posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie. - Bom Bom? - zachichotałam. - Już znasz płeć, więc nie nazywaj jej Bom Bom. - mruknęła moja siostra do swojego ukochanego. Ten jedynie wzruszył ramionami i z czułością położył dłoń na jej brzuszku. Leire uśmiechnęła się pod nosem, a do mnie dotarła dość ważna informacja. - Zaraz! Jej? - Dziewczynka. - odpowiedzieli wspólnie przyszli rodzice. Rzuciłam się im z radości na szyję, mając przed oczami małą księżniczkę, która jeszcze się nie pojawiła, a już wywołała nie małe zamieszanie i skradła wszystkim serca. Przeprosiłam wszystkich, obiecując że zobaczymy się w domu. Rozejrzałam się uważnie za rodziną Odriozola, jednak nie było po nich śladu. Zdezorientowana przedzierałam się przez tłum. Dopiero po chwili zauważyłam wyszczerzonego Alvaro, opierającego się nonszalancko o parapet. Podeszłam do niego szybkim krokiem, chwytając twarz w swoje dłonie i namiętnie całując. Zamruczał zaskoczony oddając pocałunek. - Byłaś cudowna gwiazdo. - uśmiechnął się przykładając swoje czoło do mojego. Przez chwilę staliśmy w ciszy, spoglądając w swoje oczy. - Mam coś dla Ciebie. - wyszeptał. Zaciekawiona spoglądałam jak bierze do rąk piękny bukiet czerwonych róż. - Definitywny koniec z kremowymi. Tak samo jak z tajemniczymi wiadomościami. Od tej chwili będziesz dostawała czerwone, prosto z moich rąk. - Dziękuję, są przepiękne. - zachwyciłam się, po czym złożyłam na jego ustach subtelny pocałunek. - Kocham Cię. - Ja Ciebie też kocham. Moją "po prostu Nati". - zaśmiał się, co odwzajemniłam. - Chyba musimy się zbierać, co? - założył kosmyk moich włosów, za ucho. - Nie chciałbym narazić się Twojej mamie będąc spóźnionym. - Najpierw muszę Ci o czymś powiedzieć. - westchnęłam, spuszczając wzrok. - Zrozumiem jeśli po tym nie będziesz chciał iść tam ze mną. - dodałam. Alvaro zmarszczył czoło, spoglądając na mnie z zaniepokojeniem. Korytarz opustoszał, jedynie gdzie nie gdzie zagubiona osoba szukała wyjścia z teatru. A ja wiedziałam, że jeśli teraz tego nie powiem, to później będzie mi o wiele trudniej. - Nati, o co chodzi? - Bo widzisz, w czasie gdy byłam na Ciebie wściekła z powodu tych kwiatów, moja choreograf oznajmiła mi, że dostałam zaproszenie na warsztaty do Nowego Jorku. Prawda jest taka, że starałam się o to od paru miesięcy. Jednak nie sądziłam, że kiedykolwiek zwrócą na mnie uwagę, w końcu takich podań dostają setki. - mówiłam ze wzrokiem utkwionym w podłodze. - A ja ... to żadne usprawiedliwienie, ale nie przemyślałam tego, a że byłam wściekła i zagubiona, wysłałam im swoje potwierdzenie. Potem przyszła Abril i wszystko mi wyjaśniła, a ja z tego wszystkiego zapomniałam o tych warsztatach. Gdy wyjechałeś do Emiratów, przyszła polecona przesyłka ze wszystkimi dokumentami i biletem na samolot. - mój głos się załamał. - Wtedy dotarło do mnie co narobiłam. - Ile? - wydukał. - Pół roku. - podniosłam na niego swój załzawiony wzrok. - Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? - zmarszczył czoło. - Bo się bałam. - pociągnęłam nosem. - Nie chcę jechać i Cię tu zostawiać. - To masz problem Nati, bo ja nie mam zamiaru Cię tu zatrzymywać. - oznajmił stanowczo. - Rozumiem. - szepnęłam pełnym bólu głosem. Niemiłosierne łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja jedyne czego chciałam, to zapaść się pod ziemię. - Nie, nic nie rozumiesz. - chwycił mnie za ramiona, zmuszając abym spojrzała mu w oczy. - Jak sama przyznałaś, starałaś się o to, więc te warsztaty muszą wiele dla Ciebie znaczyć. Nie pozwolę, abyś zrezygnowała z tego dla mnie. Nie chcę kiedyś usłyszeć, że żałujesz tej decyzji. - Już żałuję, bo przez to tracę Ciebie. - Zaczekam, jeśli takie jest Twoje życzenie. - otarł moje łzy, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. - A gdybym nagle Ci oznajmił, że wyjeżdżam na wypożyczenie? I poprosił, abyś zaczekała? Zrobiłabyś to? - Oczywiście, że tak! - oznajmiłam bez zastanowienia. - Więc nie miej wątpliwości, że nie zrobiłabym tego samego dla Ciebie. Chociaż cholernie będzie mi z tym trudno. - westchnął przyciągając mnie do siebie. Wzruszona wtuliłam się w jego ramiona, czując jak ogromny głaz spada z mojego serca. - To Twoja szansa Nati, a ja nie jestem egoistą. - W tej chwili wolałabym żebyś nim był. - przyznałam. - I stracił Cię za pewien czas? - pogładził moje włosy. - Nie wytrzymałabyś długo z kimś takim. Twoja kariera jest nie mniej ważna jak moja. Wsadzę Cię do tego samolotu, chociażby siłą. - oznajmił rozbawiając mnie. - Będziemy rozmawiać codziennie, prawda? - Obiecuję Ci to. - ucałował mój nosek. Zdawałam sobie sprawę, że to wcale nie będzie takie proste z powodu różnicy czasu oraz naszych zajęć, jednak chciałam jeszcze chwilę nacieszyć się tą iluzją. W jego ramionach, gdzie czułam że było moje miejsce. * - Wszyscy jesteście tacy sami! Wszyscy! - wparowałam do pokoju Alvaro, wprost z łazienki, w której robiłam ekspresowy makijaż. - Jak mogłeś nie powiedzieć mi o tym otwarciu wcześniej?! Nawet nie mam odpowiedniej sukienki, tylko tą! - okręciłam się przed nim wokół własnej osi. - A ona jest taka ... zwyczajna! Ale to dobrze, będę się trzymała z tyłu żeby nikt mnie nie zauważył! No czemu nic nie mówisz?! - aż tupnęłam obcasem. Ten gamoń siedział we fotelu, niczym baskoński hrabia i patrzył na mnie z uchylonymi ustami. - Nie podoba Ci się, prawda? Masz rację. Najlepiej zostanę w domu, dobrze? - potarłam nagie ramiona. - Nati. - wydukał. - Wyglądasz prześlicznie. - Nie próbuj mnie nawet udobruchać, Odriozola! - pogroziłam mu palcem. - Nigdzie nie idę! Nie mam co na siebie włożyć! - usiadłam obrażona na łóżku. Miesiąc temu Alvaro dostał propozycję zostania twarzą nowej kolekcji popularnej męskiej odzieży El Ganso. Szczególnie z tego powodu, iż jeden z butików miał zostać otwarty w San Sebastian. Dzisiaj! Super, szkoda tylko, że nie wiedziałam o tym wcześniej! - Wiecie, że zachowujecie się jak stare małżeństwo? - w drzwiach pojawiła się rozbawiona Abril. Szybko jednak zniknęła, uciekając przed pociskiem w postaci poduszki. - Księżniczko. - Alvaro kucnął przede mną, kładąc swoje dłonie na moich kolanach. - Przepraszam, że Ci nie powiedziałem, ale to nie jest gala. Wyglądasz idealnie i ta sukienka jest prześliczna, jak cała Ty. Z dumą przedstawię Cię wszystkim jako moją dziewczynę. - pogładził mój policzek. - Miałam się trzymać z tyłu. - mruknęłam. - Jedyne czego będziesz się trzymała, to mojej dłoni. - wyciągnął ją w moją stronę. - Dlaczego wy kobiety, nie dostrzegacie swojej urody? I wiecznie nie macie w co się ubrać, skoro macie stosy idealnych dla was ubrań? - Serio mam Ci to teraz tłumaczyć? - zachichotałam. - Myślę, że mamy zbyt mało czasu. - pociągnął mnie za sobą, zmuszając abym wstała. - Zresztą i tak bym tego nie zrozumiał. - Po prostu nie chcę Ci przynieść wstydu i zrobić jako takie dobre wrażenie. - westchnęłam zakładając kosmyk włosów za ucho. - Myślę, że skradniesz mi całe show. Byłam pod wrażeniem wnętrza butiku. Żywcem wyjęty z początków drugiej połowy dwudziestego wieku. Zresztą, cała kolekcja ubrań była mieszanką nowoczesnych trendów z tymi sprzed kilkunastu lat. Uśmiechnęłam się w stronę zdjęcia Alvaro w kraciastej marynarce na wystawie. Nie mogli wybrać bardziej odpowiedniego człowieka do tego. Przed samym wejściem czekało kilku dziennikarzy. Taktownie puściłam dłoń Alvaro, chcąc aby to on był w centrum zainteresowania. Nauczyłam się tego od mamy, która musiała się z tym zmagać całe swoje życie. - Old fashion. Właśnie to przychodzi mi na myśl, gdy widzę to wszystko. - zauważyła Abril, przyglądając się mi uważnie. Z zainteresowaniem przeglądałam wieszaki z marynarkami. - Raquel byłaby zachwycona. Kto jak kto, ale ona na modzie zna się jak mało kto. - Mi tam podobają się chłopaki w bardziej sportowych rzeczach. - wzruszyła ramionami, na co zaśmiałam się pod nosem. - Jeszcze mało wiesz o życiu Abril. - pacnęłam ją rozbawiona w nosek. - Nie ma to jak mężczyzna w marynarce. Szczególnie w garniturze! - nie sądziłam, że kiedykolwiek zacytuje słowa mojej najstarszej siostry. - Szczególnie czekający na nas przed ołtarzem? - Wtedy to może mieć na sobie byle co, ważne żeby tam był. - zaśmiałyśmy się. Konwersację przerwał nam Daniel, którego wysłała mama z wiadomością o rodzinnym zdjęciu. - Idźcie. - A Ty? - Abril uniosła zaskoczona brwi ku górze. - Rodzinne zdjęcie. - posłałam jej uśmiech. Wywróciła oczami, ale posłusznie udała się za młodszym bratem. Sama z ciekawością podeszłam do półki z pasiastymi skarpetkami. Zaśmiałam się pod nosem widząc wściekły róż ... idealny dla Emilio! - Uparciuchu, czego miałaś się trzymać? - poczułam na swoich biodrach dłonie Alvaro. Zaskoczona odwróciłam ku niemu twarz. - Twojej dłoni? - przybrałam niewinną minę. - Ale odpowiadałeś na pytania dziennikarzy, a ja znalazłam idealny prezent urodzinowy dla Emilio. - pomachałam mu skarpetkami. - On Cię zamorduje. - zauważył. - Będę wtedy w Stanach. - wzruszyłam ramionami. - Księżniczko, potem znajdziemy prezenty dla całej Twojej rodziny, jeśli takie będzie Twoje życzenie. - odłożył moje znalezisko na swoje miejsce. - A teraz chce Twoją piękną twarz na rodzinnym zdjęciu, obok mnie. - Ale to rodzinne zdjęcie. - Moja rodzina traktuje Cię jak swojego członka. - pocałował mnie czule w policzek, po czym pociągnął za sobą. Jego słowa sprawiły mi ogromną radość. Uwielbiałam jego najbliższych, więc to oczywiste że chciałam, aby mnie akceptowali. Tak bardzo denerwowałam się przed ich poznaniem, co było absurdalne, ponieważ okazali się sympatycznymi ludźmi. Nawet pani Amaya wyznała mi w tajemnicy, że od początku wiedziała, że nie jestem jedynie przyjaciółką dla Alvaro. Z uśmiechem przysunęłam się do Odriozoli, czując jak obejmuje mnie w pasie. Dłoń położyłam na ramieniu zadowolonego Daniela, który stanął przed nami. Alvaro pokręcił na to rozbawiony głową. - Wyszło lepiej, niż planowaliśmy. - niespodziewanie podszedł do nas elegancki mężczyzna. - A mówiłeś, że się do tego nie nadajesz. - Nati mnie przekonała. - Alvaro posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. - Oscar, chciałem Ci ją nareszcie oficjalnie przedstawić. To Natalia, moja dziewczyna. Kochanie, to jest właśnie mój agent. - wyjaśnił. - Miło mi Cię poznać Natalio. - podał mi uprzejmie dłoń. - Po Emilio Butragueño zdecydowanie odziedziczyłaś kolor oczy. U Ciebie są one piękne, a u Twojego ojca przenikliwe. - Zna pan mojego tatę? - spytałam zaskoczona. - Pracowałem i nadal pracuję z wieloma piłkarzami Realu Madryt. - wyjaśnił. - Między innymi z Xabim Alonso i Casemiro, więc miałem przyjemność nie raz spotkać się z Emilio. Gdyby wszyscy byli tak profesjonalni i szczegółowi jak on, pracowałoby mi się zdecydowanie lepiej. A po za tym, nie mów mi per pan, tylko Oscar. - Dobrze. - zaśmiałam się. - Jestem po prostu zachwycony! - obok nas pojawił się kolejny mężczyzna, ubrany od stóp do głów w ubrania i dodatki El Ganso. - San Sebastian to jednak był strzał w dziesiątkę! No i nasza nowa twarz. - poklepał Alvaro po ramieniu, po czym zmierzył mnie zainteresowanym spojrzeniem. - To ona, prawda? Ja wiedziałem, że za Twoją upartością musi stać jakaś ślicznotka! - Cieszę się Javier, że nasza współpraca nie okazała się być katastrofą. - zaśmiał się Alvaro, jednak ów Javier nawet nie zwrócił na niego uwagi, a jedynie wywiercał mi dziurę w twarzy! Zdezorientowana spojrzałam na Oscara, który wzruszył ramionami. - Masz ją przekonać do wiosenno - letniej kolekcji! - wskazał na mnie bezczelnie palcem. - Skoro przy jesienno - zimowej nie chciałeś żadnej modelki u swojego boku, co teraz rozumiem, nie znaczy że Ci odpuszczę następnym razem. Chcę ją! - Ale ... ja nie jestem modelką. - wydukałam. - No co Ty. - Odriozola mruknął do mojego ucha, na co jedynie trąciłam go łokciem w bok. Doskonale wiedziałam, czego dotyczyła ta aluzja! - Przedyskutujemy to, ale niczego Ci nie obiecuję. - odpowiedział dyplomatycznie. - Kto to był? - spytałam, odprowadzając wzrokiem mężczyznę w towarzystwie Oscara. - To Javier, główny projektant El Ganso. Za wszelką cenę chciał, aby u mojego boku wystąpiła jakaś modelka. - wzruszył ramionami. - Teraz uparł się na Ciebie. - Mam wystąpić obok Ciebie? - uniosłam zaskoczona brwi. - Jako modelka? W sesji zdjęciowej El Ganso? Przecież ja się do tego kompletnie nie nadaję! - Udowodniłaś, że nadajesz się do tego lepiej niż ja. - Przecież nie podobała Ci się moja sesja. - Nati, cholernie mi się podobała. - westchnął ciężko, obejmując mnie. - Jednak świadomość, że inny mężczyzna widział Cię praktycznie w samej bieliźnie, doprowadzała mnie do szału. - Gustavo jest gejem. - zauważyłam. - Nawet o geja jestem zazdrosny. - przyznał. - To chciałeś mi wtedy powiedzieć? - uśmiechnęłam się, przyglądając mu uważnie. - Wtedy, gdy wpadł Asensio z całą bandą. Chciałeś powiedzieć, że jesteś zazdrosny? - Alvaro kiwnął głową, a ja rozbawiona wtuliłam się w jego ramiona. * - Nie podejdę do niego! Wybij to sobie z głowy Odriozola! - paplałam, idąc żwirową ścieżką w stronę stajni. Alvaro jedynie trzymał mnie za rękę i śmiał pod nosem. Po kolacji zachciało mu się nagle odwiedzić Pioruna i w tej sposób wylądowaliśmy w stadninie. - Przywitamy się tylko. - Konie nie obchodzą Bożego Narodzenia, im nie trzeba mówić Wesołych Świąt. - mruknęłam pod nosem. - Panikara. - parsknął otwierając przede mną drzwi. - Ugh, niby tak mnie kochasz, a chcesz rzucić tej bestii na pożarcie. - poskarżyłam się, stąpając po betonowej podłodze. Moje szpilki zabawnie stukały, zwracając na siebie uwagę tych pięknych, ale i przerażających zwierząt. Oparłam się o jeden z pustych boksów, obserwując uważnie jak Alvaro karmi Pioruna marchewką. - Jesteś niesprawiedliwy. Ona też chce. - wskazałam na konia obok. - Skąd wiesz, że to ona? - posłał mi zaskoczone spojrzenie. - Ma dłuższe rzęsy. - wytknęłam mu język. Śmiech Odriozoli rozległ się po całej stajni, ja jednak machnęłam na to ręką i wpatrywałam się w śliczną klacz, która niecierpliwie ruszała łbem, jakby domagała się marchewki. - Nakarm ją. - wzruszył ramionami. - Odgryzie mi rękę. - mruknęłam. Alvaro wywrócił oczami i sam podał klaczy marchewkę. Za nic nie mogłam się przemóc. Ok, miałam już styczność z Piorunem, ale mimo to nie pozbyłaś się swojej fobii. - Co ja mam zrobić, żebyś przestała się bać? - stanął na przeciwko mnie, zakładając ręce na piersi. Uśmiechnęłam się jedynie niewinnie. - Zabiorę Cię kiedyś na przejażdżkę na Piorunie. We dwoje. - Będzie mu ciężko. - zauważyłam zaniepokojona. - Przecież Ty ważysz tyle, co piórko. - położył dłonie na moich biodrach, spoglądając głęboko w oczy. - Muszę? - jęknęłam, na co pokiwał pewnie głową. Westchnęłam kompletnie się poddając. - Obiecuję nie wrzeszczeć. - Cudownie. - schylił się, aby złożyć na moich ustach pocałunek. Oddałam pieszczotę, zawieszając swoje ręce na jego szyi. Przez całe zamieszanie, związane z kolejną rodzinną kolacją, nie mieliśmy nawet chwili czasu, aby nacieszyć się sobą. Chciałam więc wykorzystać tą chwilę, póki nie zostanę zaciągnięta przez Daniela do oglądania "Kevina samego w domu". - Będę za tym bardzo tęsknić. - wymruczałam, pogłębiając pocałunek. Nasze języki połączyły się w zachłannym tańcu. Niespodziewanie Alvaro zjechał dłońmi na moje pośladki, przyciągając do siebie. Spowodował tym jedynie, że się o niego otarłam. Wciągnął gwałtownie powietrze, a ja wbiłam dłoń w jego włosy, nie chcąc aby się ode mnie odsunął. Traktowanie mnie niczym lalkę porcelanową zaczęło mnie powoli irytować. - Nati ... - Czy ze mną jest coś nie tak? - spytałam niepewnie. - Doskonale wiesz, że nie. - oburzył się. - Ale to nie jest odpowiednie miejsce. - Twojemu bratu to nie przeszkadzało. - zachichotałam na samo wspomnienie naszej rozmowy sprzed prawie dwóch miesięcy. Alvaro spojrzał na mnie uważnie, jakby bił się z własnymi myślami. - Przepraszam. Po prostu myślałam ... bo czuję że ... - Nie przygotowałem się na taką ewentualność, a nie możemy zaryzykować. - pogładził mnie z czułością po policzku. - Niektóre baleriny zażywają tabletki. - wzruszyłam niewinnie ramionami. - I błagam, nie pytaj mnie czy jestem pewna bo ... - nie dokończyłam, ponieważ wpił się w moje usta. Zamruczałam, oddając go z pełnym zaangażowaniem. Uniósł mnie za uda, chcąc abym objęła go nogami. Zaśmiałam się w jego usta, czując jak wnosi mnie do pustego boksu pełnego siana. Gdy postawił mnie na ziemi, wykorzystałam chwilę gdy chwycił za koc, aby zsunąć ze stóp szpilki. - Zaraz! - zatrzymał się gwałtownie. - Zażywacie tabletki? Abril też?! - Odriozola, na Boga! - jęknęłam. - Zamknij się wreszcie. - chwyciłam jego twarz w dłonie. - Najpierw mnie rozpalasz, a potem wylewasz kubeł zimnej wody na głowę. - Ja Ciebie? - prychnął. - Żebyś Ty wiedziała jakie ja przechodzę katusze chcąc być w porządku. - wymruczał, ciągnąc mnie za sobą na rozłożony koc. Usiadłam na jego kolanach, oddając zachłanny pocałunek. - I nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem, aby Twoja urodzinowa noc inaczej się skończyła. - wyszeptał mi do ucha, gdy rozpinałam guziki jego koszuli. - Wiem, czułam. - zaśmiałam się. - Możesz sobie wyobrazić, że dzisiaj mam urodziny. Albo że są to Twoje ... a zresztą, myśl sobie co chcesz. - zdarłam z niego ten nieszczęsny materiał. Z uśmiechem przejechałam dłońmi po jego umięśnionej klacie. - Jedyne o czym jestem w stanie myśleć, to Ty. - musnął moje usta, po czym zręcznie odsunął zamek od sukienki. Wstałam z jego kolan, pozwalając aby zsunęła się ona z mojego ciała. Alvaro zmierzył je spojrzeniem pełnym pożądania, po czym wyciągnął ku mnie dłoń. Po chwili leżałam pod nim oddając namiętne pocałunki. Po całym boksie roznosił się odgłosy moich westchnień, gdy jego usta i dłonie badały moje ciało. Kompletnie traciłam przy nim zmysły. Pozostał jedynie dotyk, dzięki któremu czułam ogromną przyjemność. Nawzajem pozbyliśmy się resztki naszych ubrań. Wstrzymałam oddech, gdy Alvaro rozsunął moje uda. Tysiące razy wyobrażałam sobie tą chwilę, jednak ani w jednym małym procencie nie były tak wspaniałe jak rzeczywistość. Przyłożył swoje czoło do mojego, patrząc głęboko w oczy. Kiwnęłam niepewnie głową, a po chwili poczułam jak się we mnie zatraca. Zacisnęłam zęby i powieki, a on zamarł. - Nati. - sapnął zszokowany. Przełknęłam ślinę walcząc z bólem, który chcąc nie chcąc musiał się pojawić. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Jest dobrze. - pogładziłam go po policzku. - Proszę, nie przestawaj. - Spróbuj się rozluźnić. - pocałował z czułością moje usta. Po chwili zaczął się powoli i ostrożnie poruszać. Ból był mniejszy i powoli zanikał. A to wszystko dlatego, że zaczął szeptać mi do ucha takie rzeczy, od których cała się rumieniłam. Jeśli chciał, abym zapomniała o dyskomforcie, to udało mu się to idealnie. Jego pchnięcia stały się bardziej pewne i szybsze, a z każdym kolejnym czułam, że to co najlepsze dopiero przede mną. Mój oddech przyspieszył bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Zaczęłam pojękiwać, co przyjął uśmiechem. Wiedziałam, że jeszcze kilka sekund a ... Wbiłam paznokcie w jego umięśnione ramię, a drugą dłoń wplotłam w jego włosy. Moim ciałem zatrząsł dreszcz ogromnej i niespodziewanej przyjemności. Głos ugrzązł mi w gardle, a jedynie co mi pozostało to zacisnąć wszystkie mięśnie i cieszyć się tą chwilę. Zaraz po tym ciało Alvaro zamarło, a on jęknął w moje usta. Przymknęłam powieki, czując jak napływają do nich łzy wzruszenia. Alvaro objął mnie czule i ucałował w skroń. Wtuliłam się w jego ramię, pociągając nosem. - Co się dzieje? - spojrzał na mnie przestraszony. - Boli Cię? - Nie, już nie. - zaśmiałam się przez łzy. Zdezorientowany zmarszczył czoło. - Po prostu ... nie mogłabym sobie tego lepiej wyobrazić. Wiesz, był czas gdy było mi wstyd, że jeszcze nie mam tego za sobą. A teraz wiem, że warto było zaczekać. - Nawet w takich warunkach? - uśmiechnął się. - To najpiękniejsze miejsce na świecie. To tutaj zorientowałam się, że Cię kocham. Dziękuję, że mnie wtedy pogładziłam jego policzek. - Uwierz mi, to była najtrudniejsza rzecz jaką musiałem w życiu zrobić. - zaśmiał się, a ja zaraz za nim. - I proszę Cię, przestań o siebie źle myśleć. Jesteś piękną i pociągającą kobietą, dla mnie idealną. Zasługujesz na to, co najlepsze. I jeśli sądzisz, że łatwo mi było trzymać wszystkie emocje na wodzy, to jesteś w wielkim błędzie. - Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. - Jeśli tak uważasz, to czuję się dumny z tego powodu. - wyszeptał. - Ale będziemy musieli zaraz jechać. Zorientują się, że coś jest nie tak. - Nie chcę spać sama. - mruknęłam. - Wiesz jaka jest moja mama, ale ... zawsze możesz się wkraść do mojego pokoju. - wyszczerzył się cwaniacko. - Najwyżej powiemy, że miałaś koszmar. Szanowałam zasady pani Amayi, jednak wizja ryzyka była dość kusząca. Po za tym, chciałam jak najdłużej przebywać w ramionach Alvaro, co było niemożliwe w chłodnym pokoju gościnnym. Oczywiście nie miałam na myśli temperatury, a samotność. Dlatego też, gdy wszyscy poszli spać, wymknęłam się cicho z pokoju i na paluszkach przemierzałam korytarz. Alvaro już na mnie czekał w drzwiach, szczerząc się cwaniacko. Dla bezpieczeństwa przekręcił klucz, a ja z radością wskoczyłam pod jego pościel. Po chwili dołączył do mnie, pozwalając abym wtuliła się w jego ramiona. - Oszalałem z Twojego powodu. - pocałował mnie w czoło. - Gdy wrócę, chcę zasypiać przy Tobie codziennie. - wyszeptałam, kreśląc na jego klacie wzorki. - Zaproponowałaś mi właśnie wspólne mieszkanie? - zapytał, unosząc zabawnie brew ku górze. Kiwnęłam głową, uśmiechając się do niego niewinnie. - Z wielką przyjemnością. Szczególnie dlatego, że wspaniale gotujesz. - Odriozola! - Cii! - przyłożył dłoń do moich ust. Przez chwile nadsłuchiwaliśmy odgłosów zza ścian, jednak na całe szczęście wszyscy smacznie spali. - Wariatko, Ty nie potrafisz być cicho. - zaśmiał się pod nosem. - A właśnie, że potrafię. - szepnęłam. - Tak? - musnął zmysłowo moje usta. - Się okaże ... od wypadku trzymaj to. - podał mi małą poduszkę. Zmarszczyłam czoło, trzymając ją w dłoniach. Kompletnie nie rozumiałam, o co mu chodzi. Tymczasem Alvaro puścił mi oczko i zanurzył się pod pościelą. Pisnęłam czując jak chwyta za moją bieliznę. Spanikowana znów zerknęłam na drzwi, ale odpowiedziała mi jedynie cisza. Już miałam zapytać Odriozoli, co wyprawia lecz poczułam jego usta na ... uchyliłam z wrażenia usta. Opadłam plecami na posłanie czując jak porusza swoim językiem. On już kompletnie zwariował! Mój oddech kolejny raz tego dnia przyspieszył. Zaczęłam się miotać, czując rozkosz rozpływającą się po moim ciele. Zaciskałam piąstki na pościeli, chcąc dać upust moim emocjom. Bez rezultatu. Jedyne czego pragnęłam to krzyknąć z przyjemności jaką w tej chwili otrzymywałam. Chwyciłam tą nieszczęsną poduszkę, zagryzając na niej swoje zęby. Dreszcz zatrząsł moim ciałem, a ja straciłam na chwilę kontakt z rzeczywistością. Miałam gdzieś to, czy ktoś mógł nas usłyszeć, czy też nie. Niech się Alvaro tłumaczy! *** Dzisiaj rozdział był dla Alvaro i Nati, w końcu muszą nacieszyć się sobą. Wiem, że oczekiwałyście rodzinnej kolacji, ale jeszcze spotkacie się z rodziną Butragueño podczas dość ważnego dla nich wydarzenia :) (Nati i jej "zwyczajna" sukienka)
Cytaty, aforyzmy i sentencje o rodzicach 1. „Zaskakujące dla wszystkich jest to, że to rodzicielstwo Was wybiera, nie odwrotnie. To jest dar dla Was, więc zamiast wołać: «Mój Boże!», zmierzcie się z tym darem, bo wybór nie zależy tu od Was.” (Marisa de los Santos, autorka Love Walked In) 2. „Zostałam rodzicem tak, jak większość – nic nie widziałam i starałam się wszystkiego nauczyć.” (Mayim Bialik, aktorka i neurolog) 3. „Każdy powinien mieć dzieci. Są największą radością na świecie. Ale są to także terroryści. Uświadomisz to sobie, kiedy tylko się urodzą i będą chciały Cię złamać torturą pozbawiania snu.” (Ray Romano, aktor i komik) 4. „Piękno macierzyństwa nie tkwi w odświętnych i radosnych fotografiach, które tak chętnie pokazujemy światu. Jego piękno to pogmatwane życie, grymasy i napady złości; momenty, kiedy musisz zacisnąć zęby, by wytrzymać albo kiedy chce Ci się krzyczeć, bo nie ma nikogo, kto mógłby pomóc.” (Robyn Passante, bloger) 5. „Zachęcaj i wspieraj swoje dzieci, ponieważ to, jak będą żyć, zależy od tego, jak bardzo nie wierzysz.” (Lady Bird Johnson, była Pierwsza Dama Stanów Zjednoczonych) 6. „Jestem wdzięczna Bogu za to, że mam dwoje cudownych, zdrowych dzieci, które sprawiają, że jeszcze nie zwariowałam, pewnie stąpam po ziemi, a woda sodowa nie uderzyła mi do głowy.” (Reese Witherspoon, aktorka) 7. „Rodzicielstwo bez poczucia humoru jest jak bycie księgowym bez znajomości matematyki.” (Amber Dusick, bloger) 8. „Rodzicielstwo nie jest dla maminsynków. Musisz poświecić się i dorosnąć.” (Jillian Michaels, trenerka osobista i prezenterka telewizyjna) 9. „Ciąża i macierzyństwo to najpiękniejsze i najbardziej odmieniające życie zdarzenia, jakich doświadczyłam.” (Elisabeth Hasselbeck, osobowość telewizyjna) 10. „Narodziny dziecka wrzaskiem i kopaniem wyrwało mnie ze świata samouwielbienia.” (Paul Reiser, komik) 11. „Kiedy ci, którzy Cię otaczają, mają na ciebie dobry wpływ, nie sądzę, by było ważne, czy masz oboje rodziców.” (Elizabeth Wurzel, autorka Prozac Nation) 12. „Za każdym dzieckiem, które wierzy w siebie, stoi rodzic, który uwierzył w nie pierwszy.” (Matthew Jacobson, bloger) 13. „Odpowiednie słowa matek i ojców są jak włączniki światła – wypowiedziane we właściwym momencie życia dziecka, spowodują rozświetlenie całej galerii możliwości.” (Gary Smalley, terapeuta rodzinny) 14. „Sposób, w jaki rozmawiamy z naszymi dziećmi, staje się ich wewnętrznym głosem.” (Peggy O’Mara, blogerka) 15. „Macierzyństwo całkowicie mnie zmieniło. Nie miałam chyba bardziej upokarzającego doświadczenia. Dzięki niemu dowiadujesz się, jak mało wiesz o kwestiach, w które do tej pory wierzyłaś, a także tego, że jeśli nie umiesz się z nimi zmierzyć wychowując dziecko, trzeba zapomnieć o macierzyństwie”. (Diane Keton, aktorka) 16. „Twoje dzieci nauczą Cię wielu rzeczy, choćby tego, jak bardzo trzeba być cierpliwym”. (Franklin P. Adams, publicysta) 17. „Ojciec musi okazywać partnerce ogromny szacunek, traktować ją przyjaźnie i z uśmiechem. Wtedy dzieci zrozumieją, że ich rodzice są fajni, seksowni, świetnie się razem czują i są najlepszymi przyjaciółmi. To da im świetny przykład, jak same mają traktować swoją mamę”. (Tim Allen, aktor) 18. „Macierzyństwo wspaniale zweryfikowało moje spojrzenie na innych. Jako matka zaczęłam żałować każdego skrzywdzonego, molestowanego, głodnego i zaniedbanego dzieckiem”. (Annie Lennox, piosenkarka) 19. „O tym, czy ktoś może być matką, nie decyduje biologia”. (Oprah Winfrey, prezenterka telewizyjna, aktorka, filantropka) 20. „Ludzie oczekują, że zmienisz się, gdy zostaniesz matką. I rzeczywiście, kiedy pojawiła się Violet, moje priorytety się zmieniły. Jest dla mnie najważniejsza, jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało, ale mimo to nadal wiem, czym jest dobra zabawa. Pozostałam sobą, choć to może kłócić się z tym, że jestem matką”. (Imelda May, piosenkarka) 21. „Regułą bycia rodzicem jest to, że nie ma reguł. Dlatego jest to takie trudne”. (Ewan McGregor, aktor) 22. „Nieważne, ile przeczytałeś książek i jak dobrą masz intuicję – i tak ze sto razy nawalisz. Nie da się prawidłowo wychowywać (dzieci)”. (Alan Arkin, aktor) 23. „Nie wiem, co jest gorsze w rodzicielstwie: wczesne wstawanie czy udawanie, że kontrolujesz sytuację”. (Jim Gaffigan, aktor, komik) 24. „Lekarze powiedzieli, że już nigdy nie będę mogła chodzić. Moja mama twierdziła jednak, że bębę. I to jej uwierzyłam”. (Wilma Rudolpf, lekkoatletka) 25. „Bycie matką daje mnóstwo boskich chwil, ale nie są one po to, byś została świętą, lecz po to, by dobrze wychować dzieci. Pamiętaj więc, że pod trapezem zawsze musi być siatka bezpieczeństwa”. (Tina Fey, aktorka, komik) 26. „Ufaj sobie. Wiesz więcej niż myślisz”. (Banjamin Spock, pediatra) 27. „Najgorszym rodzicem byłem wtedy, gdy chciałem tym zrobić wrażenie na zupełnie obcych ludziach, których pewnie więcej nie zobaczę”. (Janel Mills, bloger) 28. „Bycie matką uczy Cię pokonywać lęki, których nie zaznałaś, pokazując Twoje mocne strony, o których nie miałaś pojęcia”. (Linda Wooten, pisarka) 29. „Najlepszą radą, jakiej udzieliła mi mama, było, żeby nigdy się nie poddawać. Według niej, kiedy jedne drzwi się zamykają, otwierają się inne i w związku z tym zawsze trzeba iść naprzód”. (Melissa Rivers, prezenterka telewizyjna, aktorka) 30. „Dzięki byciu matką mogłam być większą profesjonalistką, ponieważ codzienne powroty do domu, do moich dziewczynek, przypominały mi, co jest moją powinnością. A to z kolei czyniło mnie lepszą matką, ponieważ mogłam spełniać moje marzenia dla córek”. (Michelle Obama, była pierwsza dama Stanów Zjednoczonych) 31. „Dla siebie stałam się rodzicem mojej matki”. (Maya Angelou, poetka) 32. „Jeśli przyjąć, że Lennon miał rację, mówiąc, iż życie mija, podczas gdy snujesz plany na przyszłość, rodzicielstwo będzie mijać podczas nieustannego bałaganu, w którym nie możesz znaleźć swojego ręcznika, gąbki ani wewnętrznego głosu”. (Kelly Corrigan, autorka Lift) 33. „Jeśli wychowujesz dzieci, nie sądzę, żeby coś jeszcze miało znaczenie”. (Jackie Kennedy, była pierwsza dama Stanów Zjednoczonych) 34. „Posiadanie dzieci – obowiązek wychowania dobrych, życzliwych, etycznych i odpowiedzialnych ludzi – to największe wyzwanie dla każdego. A przy każdym ryzyku konieczny jest akt wiary i pomoc, oraz wskazówki wielu życzliwych ludzi. Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że jestem rodzicem”. (Maria Shriver, dziennikarka) 35. „Żeby wychować dziecko, potrzebna jest czasem pomoc sąsiadów… Ale są chwile, kiedy sąsiedztwo powinno siedzieć cicho i zająć się swoimi sprawami”. (Susan McLean, blogerka) 36. „Najlepszy jesteś wtedy, gdy jesteś wzorem”. (Drew Barrymore, aktorka) 37. „Ktoś powiedział, że w sercu znajdują się takie miejsca, o których nie wiesz, że są, dopóki nie pokochasz dziecka”. (Anne Lamott, autorka poradnika Dziennik pierwszego roku mojego syna) 38. „Nie zawsze da się przygotować przyszłość dla naszej młodzieży, ale da się przygotować młodzież do tej przyszłości”. (Franklin D. Roosevelt, 32. prezydent Stanów Zjednoczonych) 39. „Rodzicielstwo… Trzeba przewodzić kolejnemu pokoleniu, wybaczając poprzedniemu”. (Peter Krause, aktor) 40. „Patrzyłam na wychowanie dzieci nie tylko jak na dzieło miłości i obowiązku, ale także jak na powinność tak niezwykle zajmującą i wymagającą, jak każdy inny prestiżowy zawód, który wymagał tego, co we mnie najlepsze”. (Rose Kennedy, społeczniczka i filantrop) 41. „Nie poznasz ludzkiej natury, dopóki nie zrozumiesz, dlaczego dzieci zawsze machają z karuzeli do swoich rodziców, a rodzice zawsze wtedy machają do nich”. (William D. Tammeus) 42. „Świat za sto lat nie będzie inny z powodu stanu mojego konta, domu, w którym mieszkałem ani samochodu, którym jeździłem, ale może zmienić go fakt, że byłem kimś ważnym w życiu dziecka”. (Leśne Witcraft) 43. „Osoby, które ingerują w życie dzieci, powinny mieć świadomość, że ich wpływ na jedno może odbijać się na wielu innych przez tysiąc lat”. (autor nieznany) 44. „Ilekroć trzymałam w ramionach noworodka, zdawałam sobie sprawę, że wszystko, co zrobiłam i co mu powiedziałam, wpłynie nie tylko na niego, ale na każdego, kto stanie na jego drodze, i to nie przez jeden dzień, miesiąc czy rok, ale przez całą wieczność. To trudna, ale i ekscytująca myśl dla matki”. (Rose Kennedy) 45. „Martwimy się, kim nasze dziecko będzie jutro, ale zapominamy, że ono jest kimś już dziś”. (Stacia Tauscher, artystka)
Więcej wierszy na temat: Życie następny » Dla G. i A. Trafiłem tu nie z własnej woli, dowiedziałem się co to oznacza. Usłyszałem, przeczytałem i wiem. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Być człowiekiem to znaczy różnorodność, wielość-pokój. Życzenia szczęścia. Jeden z wielu to moja definicja. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Pod powieki kładę sobie przed snem najpiękniejszy ze wszystkich obrazów: twoje oczy i uśmiech, i wiem, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Napisany: 2020-08-21 Dodano: 2020-08-21 22:59:35 Ten wiersz przeczytano 548 razy Oddanych głosów: 13 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej »
jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało